Misie szukają domu
2012-05-21 16:00:00
- Misza, Wania, Borys i Balbina nie spały zimą. Były zbyt wychudzone - mówi Inga Lechowska. - Dlaczego warszawskie zoo nie chce im pomóc? Dyrektor Andrzej Kruszewicz: - Przyjęcie tych niedźwiedzi na stałe nie jest możliwe. Ostatnio przygarnęliśmy trzy ze szkoły cyrkowej w Julinku
fot. Krzysztof Miller / Agencja Gazeta
- Przez 15 lat nikt nie interesował się Miszą i Wanią. Co dalej? - wołali w niedzielę pod zoo obrońcy zwierząt. Dlaczego tam? Cztery niedźwiedzie mieszkają w schronisku w Korabiewicach. Dwa z nich, Borys i Balbina, trafiły tam lata temu - nie do końca wiadomo w jakich okolicznościach. Borys prawdopodobnie został wyciągnięty z porzuconego wozu cyrkowego. Inga Lechowska: - Był wychudzony i wyglądał jak duży pies. Te niedźwiedzie nigdy nie przebywały w warszawskim zoo. Dwa pozostałe - Misza i Wania - były w nim krótko, gdy w 1997 roku zostały skonfiskowane przez straż graniczną. Potem znaleziono im miejsce w Korabiewicach.
Obrońcy zwierząt mają do dyrekcji żal, że zostały wtedy oddane. Zoo tłumaczy, że takie było rozporządzenie - misie były jedynie depozytem.
W upadających Korabiewicach nie miały dobrych warunków. Teraz schronisko przestało być legalne. Na dodatek według nowego prawa niedźwiedzie nie mogą już przebywać w schroniskach, a jedynie w miejscach przystosowanych - ogrodach zoologicznych i cyrkach. Od kilku miesięcy trwają poszukiwania domu dla nich. Według ostatnich informacji jest nadzieja, że trzy z nich trafią do poznańskiego ogrodu, gdzie wybieg chce ufundować im niemiecka fundacja. To może jednak potrwać nawet dwa lata. Gdzie będą do tego czasu?
Warszawskie zoo chce tymczasowo przyjąć dwa z nich - te, które kiedyś już tu gościły. Mają trafić na Pragę po 20 czerwca. Do tego czasu właściciel schroniska powierzył opiekę nad nimi fundacji Viva.
Dyrektor Kruszewicz zapewnia w oświadczeniu: "Pracuje tam nasza wolontariuszka, nasi specjaliści zweryfikowali żywienie niedźwiedzi, a nasi lekarze regularnie dokonują oględzin".
Obrońcy zwierząt uważają inaczej: - Kiedy pojawiały się oficjalne informacje od zoo, że misie jeszcze śpią, ja je dokarmiałam. Były zbyt wychudzone, żeby zapaść w sen. No i co będzie z pozostałą dwójką? Dlaczego podejmuje się decyzję, że misie muszą trafić do zoo i cyrków, kiedy wiadomo, że w tym momencie tej decyzji nie można wykonać? - pyta Inga Lechowska z Pogotowia dla Zwierząt.
- To może powinni państwo protestować raczej pod ministerstwem?
- Tam też będziemy. Ale na razie jak najszybciej trzeba im znaleźć dom.
gre, Gazeta Stołeczna