o zwierzaku:
Moja podróż po czarne, kręcone szczęście rozpoczęła się rano, w piątek 2
czerwca 2006. To był ważny dzień. Koniec tygodnia miał uwieńczyć dwa lata
poszukiwań i oczekiwań. Ponieważ miała to być pierwsza suczka curly
sprowadzona do Polski, podjęłam decyzję, że będzie ona zupełnie odmienna od
sprowadzonego wcześniej finlandzkiego, brązowego psa.
Chciałam wprowadzić na Polskę zupełnie odmienny eksterier.
Miała to być czarna suczka o rodowodzie nie
zakorzenionym w Skandynawii. Caddie spełniła wszystkie wymogi: była suczką,
była czarna i rodowód miała australijsko-nowozelandzki. Nadszedł więc czas,
żeby to spełnienie marzeń przywieźć do Warszawy.
Najpierw Szczecin, a potem dalej na drugą
stronę Bałtyku. Przed godziną 23" przekraczamy granicę w Kołbaskowie.
Odprawa przebiega szybko i sprawnie. Około drugiej w nocy docieramy do portu
Mukran na wyspie Rugii. Czekamy cierpliwie na prom, który odpływa o godzinie
3.15. Szwecja przywitała nas chłodnym porankiem.
Jedziemy na wystawę psów do Hasslarp,
gdzie Marita (właścicielka hodowli Magriss) wystawia swoje 2 curly
oraz goldenkę. Czas do spotkania mojej małej owcy
dłuży się niemiłosiernie… Wystawa kończy się po 14” i jedziemy do domu
Marity w Ekeby. Tam wita nas poza dorosłymi psami
jedenastka czarnych kręconych szczeniąt.
Moja mała Caddie, jako jedyna, śpi w rogu
kojca. Moja… jak to brzmi ;) Wyczekana, wytęskniona i
moja. Marzenia się spełniły. Moje maleństwo otworzyło jedno oko, spojrzało
na mnie i… zasnęło. Jak się szybko okazało Marita wybrała mi najbardziej
krnąbrną suczkę z miotu.
Mała wymęczyła swoje rodzeństwo – całą dziesiątkę - i nie
miała siły przywitać się ze mną. Imię, jakie dla niej wybrałam okazało się
nader adekwatne: GO CRAZY.